Rajd tropem Żelaznego Szlaku
Nie wiem, który to już raz przemierzamy trasę przygranicznego Żelaznego Szlaku. Za każdym razem jest to wycieczka pełna atrakcji.
Tym razem było nas 16 sztuk. Wszystkie sztuki z Sokołów. W tym kilka Sokolic. Czyli towarzystwo doborowe acz zróżnicowane.
Ze średnią 17 km/godz mknęliśmy przez trasę byłego toru kolejowego.
Pogoda dopisała (pozdrawiamy Sławka). Humory także.
W połowie trasy na postoju w rowerowej stanicy rozdane zostały rajdowe plakietki i pieniste konkursowe nagrody. Tym razem Jurek się poprawił. Przecież inni też powinni wygrywać. A jedną nagrodę zdobył nawet spotkany tu rowerzysta całkiem nam obcy.
Długi postój na rynku w Karwinie zaczął się nie najlepiej. Zwiedzanie tamtejszego browaru musimy odłożyć na kiedy indziej. Zamknięte. Ale większość rajdowców pocieszyła się na rynku zróżnicowanymi produktami nabytymi za czeskie korony. Wszyscy oczywiście pamiętali, że w Czechach dla rowerzystów obowiązuje limit 0%.
Dalej już było tylko z górki. Nadal ze stałą prędkością mknęliśmy końcowym odcinkiem żelaznej pętli. Ten czeski odcinek trasy wcale nie jest taki zły, choć nasi południowi sąsiedzi jakby lekko odpuścili przygotowanie trasy Żelaznego.
Na koniec na parkingu za Urzędem Gminy Godów uściski dłoni i długie pożegnania. Wszak spotkamy się dopiero w sobotę. No więc do zobaczenia. Na Żelaznym spotkamy się … niebawem.